Prace gimnazjalne
Miejsce pierwsze
„Zabójca ciemności”
Dotyk dłoni i nagle wyczekiwane pstryk! Budzę się do życia, czując jak bateria zasila moje przewody i w mgnieniu oka ukazuje mi się twarz małego chłopca z plecakiem. Każda doświadczona latarka wie, co to oznacza – PRZYGODA! Biegniemy przez ciemny las, za zakrętem moje promienie napotykają na mury wieży zamkowej. Jest ogromna, otaczają ją drzewa bez liści, a mroczną atmosferę tego miejsca potęgują głuche pohukiwania sowy. Czuję jak chłopiec trzyma mnie drżącą ręką, niepewnie popychając drzwi. Potem był już tylko huk, krzyk, jeden promień na ludzi w maskach, drugi na błyszczące groty ich strzał, chłopiec uciekając rzuca mną o ziemię. Auu! Ciemność.
Pstryk! Ściskają mnie silne ręce policjanta. Trwa akcja poszukiwawcza. Znajdujemy się na moście, oświetlam mokry plecak, to plecak chłopca… Psy policyjne zaprowadziły nas pod starą chatę na polanie, policjant kieruje me światło na dziurkę od klucza, nieopodal dostrzegam wyłamaną kłódkę. Nagle pies skacze na funkcjonariusza, wytrącając mnie z jego ręki. Ach, te bestie nie mają za grosz delikatności! Upadam i gasnę.
W końcu! Pstryk! Czuję uścisk małej, ciepłej, znajomej dłoni – TO CHŁOPIEC! Cały i zdrowy, płacząc maszeruje w eskorcie policyjnej. Rozstajemy się dopiero przed domem, gdy umieszcza mnie na brzegu fontanny, jednak na tyle gwałtownie, iż ląduję w wodzie. Oprócz mnie topi się jeszcze mały żuk i to właśnie jemu posyłam ostatni przyjazny błysk, zanim opadnę na dno. Czy ktoś sobie o mnie przypomni? Czy jeszcze kiedyś zaświecę?
Uczennica: Aleksandra Mikołajczak, klasa IIIa, Gimnazjum im. Jana Pawła II w Dzierzgoniu
Miejsce drugie
„Mroczny cień”
Biegłam …Wiedziałam, że mnie goni, lecz bałam się obrócić. Otaczająca mnie zewsząd ciemność była przerażająca. Słabe światło mojej latarki migało. Kończyła się bateria. „Nie jestem głupia”, pomyślałam, gdyż zawsze mam zapasową w plecaku. Jednak nie mogłam się teraz zatrzymać. Dogoniłby mnie.
Nagle ujrzałam zarys wielkiego budynku. Zamarłam. Był to zamek, który śnił mi się poprzedniej nocy. Wiedziałam, co zrobić. Przebiegłam przez omszały most i z impetem otworzyłam bramę. Znalazłam się w wielkim holu z fontanną z tryskającym Amorem. Zamknęłam drzwi i drżącymi rękami pospiesznie zmieniłam baterię. Nieopodal ujrzałam schody. Zdyszana wbiegłam na piętro, skręciłam w lewo. Stanęłam przed ogromnymi złotymi drzwiami z kołatką w kształcie kłódki. Spojrzałam przez dziurkę od klucza. Nic, tylko ciemność. Z nadzieją złapałam za klamkę. Zamknięte!!! – wydałam z siebie przerażający dźwięk. Jak przez mgłę przypomniałam sobie biegające przy fontannie dzieci. Jedno z nich miało na szyi wisiorek przypominający klucz. To znak! Zbiegłam na dół. Spojrzałam na fontannę. Amor trzymał złoty klucz. Stojąc w wodzie, wyrwałam mu łuk, strzałę i ……klucz. Raptem usłyszałam huk otwierających się drzwi. Gdy się odwróciłam…, stał za mną… Mroczny cień. Na twarzy miał białą maskę. Nim się zorientowałam, uderzyłam w mur. Nie mogłam wstać, cień zbliżał się do mnie. Naciągnęłam cięciwę. Pękła, a strzała upadła daleko ode mnie. Cień już wyciągnął po mnie szpony. Nie chciałam umrzeć. Nie tu! Nie teraz! Zaczęłam czołgać się. Chwyciłam strzałę, rzuciłam nią w przeciwnika. Demona ogarnęło złote światło, krzyknął i rozprysł się na czarne robale.
Wyczerpana stanęłam przed otwartymi wrotami. Zobaczyłam portal, zapewne do jakiegoś odległego świata.
-Idę- szepnęłam. –Ciekawe, co czeka mnie po drugiej stronie?
Uczennica: Łucja Budzowska, klasa 1A, Gimnazjum nr 1 im. Jana Pawła II w Sztumie.
Miejsce trzecie
„Pewien chłopiec”
Był pewien chłopiec cierpiący na nieuleczalną chorobę. Leżał całymi dniami w szpitalu, nie dostrzegając żadnego sensu w swoim istnieniu. Bo co to za życie, jeśli nie przyjdzie mu nigdy z niego korzystać, ani nic dzięki niemu poznać? Ów chłopiec postrzegał chorobę jak kłódkę bez klucza. Zamykała przed nim perspektywę przyszłości. Nie umiał się z tym pogodzić, dlatego znienawidził lekarzy o twarzach jak maski i własnych rodziców, którzy go takim urodzili. Z reguły był niemiły podczas wizyt, a całymi dniami wpatrywał się w fontannę na szpitalnym placu.
Tylko starszy brat umiał rozweselić chłopca. Odwiedzał go często, nawet po ciszy nocnej. Wkradał się wtedy z latarką i robił doń głupie miny. A kiedy podczas dnia były zakazane wizyty, stawał pod oknem i krzyczał: „Roszpunko, zrzuć mi swe włosy, bym mógł się wspiąć po wieży!” Bywało, że zaczynał interweniować ochroniarz i brat uciekał z prędkością strzały. Chłopiec uwielbiał go za radość i za to, że go nie opuszczał. Jednak wciąż nie znaleziono klucza do dziurki w jego kłódce i z dnia na dzień było coraz gorzej. Pewnej nocy przyśnił my się most. Chłopiec był zdecydowany przejść. Rankiem następnego dnia lekarze znaleźli go nieżywego. Brat dalej go odwiedzał, lecz teraz stawał przy jego grobie. Mówił do niego jak niegdyś, wpatrując się w figurkę skarabeusza, stojącą na grobie.
Uczennica: Aleksandra Hallmann I Społeczne Gimnazjum Społecznego Towarzystwa Oświatowego w Gdańsku
Prace ze szkoły podstawowej
Miejsce pierwsze
„Pechowy piątek”
W piątek 13-go wstałem lewą nogą. Pobiegłem do łazienki…zamknięte! Spojrzałem przez dziurkę od klucza i co widzę? Siostra siedzi w środku i śpiewa do lustra. Czas uciekał. Na śniadanie zgroza – zupa mleczna! Na widok nitek w mleku pomyślałem o robakach zwanych niciowcami. Tak marudziłem przy stole, że spóźniłem się na matematykę. Oczywiście braku pracy domowej nie udało się ukryć. Całą matmę liczyliśmy, ile litrów wody potrzeba do napełnienia 13-metrowej wieży.
Potem była przyroda. Myliły mi się drożdżaki z drożdżówkami. Mimo że przybrałem maskę zainteresowania i zamknąłem buzię na kłódkę, pani Bożena Żuczek wzięła mnie do odpowiedzi, no i pała! Cóż, trzynastego! Kolejna lekcja – język polski. Ostatnio podpadłem, więc ubrałem koszulkę z nadrukiem: „Kocham szkołę i nauczycieli”. Pani Ewa Głoska od razu zauważyła napis. Zaczęła wykrzykiwać, że to prowokacja. O co jej chodzi? Natychmiast pomknąłem jak strzała do pedagoga. Nic nowego, bywam tam często. Zresztą pani Grażyna Wychowaniec wcale nie była zaskoczona moim widokiem. Próbowała mnie resocjalizować. Podjąłem grę i udawałem, że żałuję prowokacji. Rozstaliśmy się z dziwnym przeczuciem, że jeszcze się spotkamy. Tymczasem w hali czekał już wuefista. Mecz miał się rozpocząć, a brakowało zawodnika. Pognałem do szatni i …
W tym miejscu nastąpiła klęska. Wyjąłem z reklamówki różowe tenisówki. Oświeciło mnie! Przez pomyłkę złapałem siatkę z rzeczami siostry. Na dodatek złośliwy pan Gwizdek zmusił mnie do włożenia butów, bo tenisówki pasowały jak ulał. Totalne upokorzenie. Chłopaki tak rżeli, że uciekłem nad rzekę.
Nie wróciłem już do szkoły. Nie na darmo nazywam się Michał Pechowski, lat 13, urodziłem się trzynastego maja o godzinie 13.13 i wstałem dziś z łóżka lewą nogą.
Uczeń: np. Michał Fijałkowski, klasa VIb, Szkoła Podstawowa nr 1 w Słupsku.
Miejsce drugie
„…”
Zaskrzypiały drzwi i do pokoju weszła opiekunka. Gwałtownym ruchem odsłoniła firanki i obudziła podopieczne. Ostatnie łóżko zajmowała Sofie. Była smutnym dzieckiem. Nikt jej nie chciał. Przypominała wieżę na wysokiej górze, do której nikt nie mógł dotrzeć. Tylko jedno stworzenie potrafiło wywołać uśmiech na jej twarzy-zielony żuczek, którego kiedyś znalazła na łące. Trzymała go pod łóżkiem w pudełku z kłódką.
Nikt nie mógł opuszczać terenu sierocińca . Sofie nie stosowała się do tego przepisu. Gdy tylko mogła, uciekała na drugą stronę rzeki, przekraczała most – granicę pomiędzy smutkiem a beztroskimi chwilami. Siadała przy fontannie i rysowała. Za sprawa pędzla świat stawał się kolorowy. Czasami zazwyczaj pustymi żwirowymi alejkami przechadzał się starszy mężczyzna. Kiedy siadał na ławce, zajmowała miejsce koło niego i rysowała.
Pewnego dnia na parapecie okna ujrzała farby i pędzle. Następnego znów znalazła prezent – latarkę i wizytówkę. Dobroczyńcą okazał się staruszek z parku, który w tej małej dziewczynce. dostrzegł wielki talent. Kilkoma słowami i drobnymi gestami dodał jej otuchy i wiary w siebie. Niczym klucz otworzył na świat małą Sofie, która zrzuciła maskę, odzyskała chęć do życia, nauczyła się na nowo ufać ludziom i pokochała swojego nauczyciela i …ojca.
Dziś Sofie jest znaną na całym świecie artystką. Odniosła sukces, ponieważ znalazła w sobie siłę i odwagę. Każdy z nas ma talent, ale nie każdy dostaje łuk, czyli sposób jak go wykorzystać. Wyłącznie od nas zależy, kiedy i jak celnie wypuścimy strzałę naszych marzeń i możliwości.
Uczennica: Julia Grodzka, klasa 6a, Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 18 we Wrocławiu.
Miejsce trzecie
„Sekret pewnej szafy”
Tata Tomka był cenionym historykiem pasjonującym się czasami średniowiecza. Pewnej nocy, gdy chłopcu zabrakło papieru do dokończenia pracy domowej o owadach, zakradł się do wiecznie zamkniętego na kłódkę gabinetu taty. Zajrzał przez dziurkę od klucza do wielkiej szafy stojącej w rogu pokoju. Po chwili zastanowienia otworzył mebel znalezionym w biurku kluczykiem i poświecił latarką, by lepiej widzieć zawartość. Gdy tylko włożył rękę do wnętrza, poczuł mocne szarpnięcie. Jakaś tajemnicza siła wciągnęła go w głąb szafy.
Upadł. Rozejrzał się. Był w zupełnie nieznanym dotąd miejscu. Nagle uświadomił sobie, że wydaje mu się ono jednak nieco znajome. To był dziedziniec zamku w Malborku, ale wyglądał inaczej niż go zapamiętał ze szkolnej wycieczki. Ktoś mu się z zaciekawieniem przyglądał. Musiał wyglądać jak kosmita w pidżamie. Zaraz… Czy to nie był zakonnik? Czy przeniósł się w czasie? Który był rok? Szybko się zorientował w sytuacji, bo w jego kierunku nadleciała zbłąkana strzała. Usłyszał odgłosy zaciętej walki. Wszedł po drewnianych schodach na wieżę i zobaczył stamtąd fosę, a przy niej rozległe pole bitwy. Przeniósł się do czasów oblężenia Malborka przez wojska króla Jagiełły! Wiedział, że musi jakoś natychmiast dostać się do domu. Tylko jak? Postanowił schować się w jak najbezpieczniejszym miejscu. Wszedł do zakurzonego i ponurego pomieszczenia. Nagle usłyszał zbliżające się energiczne kroki. Prędko ukrył się w szafie stojącej tuż obok. Bał się. Miał w tej chwili w głowie fontannę czarnych myśli. Ktoś nagle otworzył drzwi.
Uff…To jego tata, a on był znów we własnym i bezpiecznym domu. Ojciec się uśmiechnął. Powiedział: ,,Teraz znasz moją największą tajemnicę.”
Uczennica: Aleksandra Zdziennicka, Szkoła Podstawowa Nr 2 w Sztumie